Chyba już na zamku Janowiec po raz pierwszy spotkała królewicza Karola, syna Augusta, króla Polski, mieszkanka „smutnego” zamku Maleszowa – Franciszka Krasińska. Miała wówczas jeszcze naście lat, i pełna uroku – już z(a)wracała uwagę ‘panów na wydaniu”. Pierwszą miłością młodzieńczą był chyba jednak rzeczywiście Kazimierz Pułaski, (jak pokażą to późniejsze wypadki), lecz ona, w te najważniejsze zimowe „kanikuły” spędzone na janowickim zamku – wcale nie patrzyła na zimowe pejzaże nadwiślane (ach!) – myślą i ciałem była przy Karolu. Spotkanie młodych przygotowała ciotka Lubomirska, przy wiedzy i cichej aprobacie ojca Franciszki – Stanisława Krasińskiego. Atmosfera przygotowań świątecznych, zimowa aura, gościnność właścicieli zamku – mocno zakręciła w głowie – dziś powiedzielibyśmy: dziewczynie, a Karol podobać się umiał nie tylko szlachcie polskiej…

W kieleckim zamku znajdował się niegdyś obraz olejny, na którym prezentowany był tajemny ślub Franciszki z Karolem, księciem kurlandzkim – opisuje go barwnie Klementyna z Tańskich Hoffmanowa (niezwykle nota bene kobieta – jedna z pierwszych „wyzwolonych” , ale i romantyczka, pisarka dla dzieci – jej książka o historii Polski była w zestawie zalecanych podręczników „obowiązkowych” w chęcińskiej szkole), która z pozostawionych przez Franciszkę listów „ułożyła” „Dziennik” (dziś mówimy: pamiętnik) :

„Dziś (to jest 4 listopada 1760 ) o piątej rano zastukał do drzwi moich książę wojewoda (Lubomirski) ; już byłam ubrana i na nogach od dwóch godzin. Udało się nam wyjść cichuteńko – królewicz, ks. Marcin czekali u bramy, wiatr był nieznośny, ciemno zupełnie, szczęściem przynajmniej, że deszcz nie padał, przeszliśmy piechotą do Karmelitów, pojazd byłby narobił hałasu, to kościół najbliższy, tam czekał poczciwy proboszcz; choć tak blisko, gdyby nie królewicz, byłabym kilka razy nie upadła. A w kościele jakże okropnie! cichość i ciemność grobowa, na ubogim ołtarzu świec tylko dwie, nikogo prócz księdza i zakrystiana, rozlegał się odgłos naszych kroków, jak gdyby w odludnej jaskini. Nie trwała ceremonia i 10 minut, ledwie się skończyła, jak gdyby nas kto gnał, uciekaliśmy z kościoła, królewicz odprowadził nas do bramy, ks. Marcin gwałtem prawie go przymusił żeby odszedł i wrócił do swego pałacu, bo stał długo i odejść nie chciał”.

Jak ustalił to kielecki naukowiec Feliks Rybarski, a opublikował Michał Rawita-Witanowski, na podstawie wypisów z ksiąg ziemskich chęcińskich (dziś nie istnieją- zostały spalone przez Niemców podczas drugiej wojny światowej), wiadomo, że „…ślub ten odbył się za indultem, w wielkim poście dnia 21 marca 1760 r., w pałacu Krasińskich w Warszawie. Obrządku dopełnił ks. Józef Lipiewicz gwardian zakonu bernardynów z Piotrkowic, otrzymawszy upoważnienie do tego przez ks. Jana Kantego Dymuchowskiego, proboszcza z Lisowa, który z powodu podeszłego wieku i zajęcia spowiedzią wielkanocną, nie mógł sam osobiście przybyć do Warszawy. Przez to zamążpójście zdawało się wszystkim wtajemniczonym, iż Franciszka Krasińska los świetny zrobiła, bo po śmierci Augusta III – jak druga Radziwiłłówna – posiądzie tron polski. Tymczasem przyszłość nie miała jej oszczędzić łez i zmartwień”.

I czytamy dalej w „Dawnym powiecie chęcińskim” jego pióra:

„Zgon rodziców pozbawił Franciszkę jedynego schronienia jakie miała w ich domu maleszowskim, odtąd tułacze wiedzie życie, bawiąc to u siostry swej Barbary, zamężnej Świdzińskiej w Sulgostowie, to w klasztorze Sakramentek w Warszawie – lub u Franciszkanek w Krakowie, Paulinów w Częstochowie i Opolu. Drażliwość jej położenia powiększała konieczność ukrywania przed wszystkimi swojego małżeństwa z królewiczem, zwłaszcza dopóki żył jeszcze jego ojciec August III. Po śmierci tego króla, zaszłej w Dreźnie dnia października 1763 r., królewicz Karol po utracie Księstwa Kurlandzkiego, ustąpić też miał pierwszeństwa do korony Piastów szczęśliwszemu współzawodnikowi. Wezwana przez męża do Drezna, zastała na dworze saskim nader obojętne, jeśli nie wrogie usposobienie dla siebie: elektor nie chciał jej przyznać za żonę królewicza, stąd wzbraniał się dawać jej odpowiedniego tytułu, pozwolił tylko aby całe życie w państwie jego przebywała incognito. Mieszkała odtąd stale w Elsterwerdzie lub Dreźnie, choć czasowo Maria Teresa obdarowała ją dobrami Landckorony. Jednym z nabytych uśmiechów szczęścia w jej smutnym na obczyźnie życiu, było przyznanie godności królowej polskiej przez sejm 1776 r. wraz z upoważnieniem prawa dożywocia do uposażenia wyznaczonego jej małżonkowi przez stany Rzeczypospolitej.
„Żyła w swoim pałacyku nie bardzo dworno – opowiada współczesny świadek – dosyć przyzwoicie na córkę polskiego magnata, nie dosyć huczno na żonę królewicza. Była to pani rzadkiego rozumu i zacnych sentymentów a urody niepospolitej; kibić miała wysmukłą, twarz gładką ale bladą, snadź od świeżych smutków, oczy bardzo żywe i ujmujące, a głos dziwnie miły i chwytający duszę”. Taką zastał ją i Kazimierz Pułaski, kiedy zmuszony okolicznościami kraj swój opuścił – dążąc do Ameryki, by dla obcych to wywalczyć, czego nie mógł zdobyć dla własnej ojczyzny. Przy pomocy przyjaciółki księżnej, pani Moniskiej, Kazimierz zobaczył znów po trzynastu latach ubóstwianą kochankę, a smutny wrócił do domu i z westchnieniem wyrzekł do swego przyjaciela Purpura „i honory nie dają ukontentowania i satysfakcji; ta biedna Franciszka nie jest szczęśliwą”.
Gdy w dalszej swojej podróży Pułaski zatrzymał się we Frankfurcie, odebrał dowód pieczołowitości księżnej – przysłała mu 1000 czerwonych złotych: tak zapomożony, dostał się po długich trudach i przygodach do Ameryki, gdzie dnia 9 października 1779 r., przy zdobyciu m. Savannah od kuli armatniej z imieniem Franciszki na ustach skonał.
Przeżyła go o lat 17 księżna kurlandzka; zmarła ona 30 kwietnia 1796 r. w Dreźnie osierocając jedynaczkę, która w parę miesięcy straciła ojca. W rok po śmierci rodziców, młodziutka Maria poślubioną została Karolowi de Lavoye Carignan, księciu sabaudzkiemu, protoplaście obecnie panującego domu we Włoszech.

Wspomnienie o Franciszce nie do końca jest smutne. Dziś prawnuki Franciszki rodzonej pod Kielcami w maleszowskim zamku,to członkowie rodów panujących w Europie. Jej pamięci poświęcone było naukowe sympozjum w Pierzchnicy, które odbyło się na zakończenie Europejskich Dni Dziedzictwa zorganizowanej we Współpracy Oddziału Terenowego KOBiDZ oraz władz Gminy Pierzchnica. Nieco wcześniej, 4 października odbyła się uroczysta Msza Święta celebrowana przez kilku kapłanów w Kaplicy Krasińskich, przed ołtarzem świętej Barbary, przy udziale wójtów Morawicy, Chmielnika i Pierzchnicy.

Franciszka Krasińska urodziła się 9 marca 1742 roku w Maleszowej, zmarła 30 kwietnia 1796 roku na raka piersi. Osobiście zaproponowałem Kieleckim Amazonkom, aby postać Franciszki stała się „symbolem” ich działalności na terenie województwa świętokrzyskiego. Zaproponowałem także władzom Gminy Pierzchnica, aby spowodować odlanie z brązu portretu Franciszki Krasińskiej. Na ten cel materiał (czyli mosiądz), pozyskany byłby ze zbiórki społecznej…. niepotrzebnych kluczy do drzwi, zaś miejscem najlepszym na ten cel byłby Rynek Pierzchnicy, przy wylocie na wieś Osiny, gdzie powstaje ośrodek aktywnej pomocy dla ludzi ciężko dotkniętych chorobą…. (której tak bardzo potrzebowała Franciszka przed swoja śmiercią….)

___________________________________________________________________________________________

9 m aja 2011

Franciszka Krasińska jest córką Stanisława Krasińskiego, fundatora Kaplicy Loreto w Piotrkowicach przy kościele i klasztorze ojców Karmelitów Bosych się znajdującej.

W Wielki Piątego bieżącego roku w Pierzchnicy spotkałem się w Urzędzie Gminy Pierzchnica, gdzie doszło do wstępnej rozmowy z panem Stanisławem Strąkiem, wójtem Gminy Pierzchnica. tematem naszej rozmowy była moja propozycja przywrócenia chwały należnej Maleszowej, Piotrkowicom, Lisowowi, Pierzchnicy, ale i wszystkim miejscowościom okolicznym z terenu Gmin: Chmielnik, Morawica i Pierzchnica – a to za sprawą osoby właśnie Franciszki Krasińskiej, która jest babka dynastii królów Włoch, zaś poprzez swoją młodzieńczą miłość do Kazimierza Pułaskiego – z równie Wielką Historią.

Zgodnie z naszymi ustaleniami 4 maja 2011 r. spotkałem się ze częścią starszej młodzieży zespołu szkół z Pierzchnicy – aby wytłumaczyć moje zaproszenie na 9 majową mszę Świętą, w dzień świętego Stanisława. Msza celebrowana przez ojca gwardiana klasztoru karmelitów bosych w Piotrkowicach w intencji Stanisława Krasińskiego, ojca Franciszki, pochowanego pod Kaplicą Loreto w Piotrkowicach, fundatora tejże fundacji pobożnej.

We Mszy Świętej uczestniczył dyrektor zespołu szkół w Pierzchnicy w towarzystwie grona Pedagogicznego jak równie pocztów sztandarowych – a przede wszystkim młodzież szkolna.

Msza święta w Lisowie w intencji Franciszki Krasińskiej

____________________________________________________________________________________________